Dzień pod znakiem ROSZCZENIOWY
Czyli panowie skuwaja płytki w salonie.
No wiecie co? NIe popuszczę. Mogłam przełknąć wiele ale płytki w salonie to nie płytki w piwnicy. Kupiliśmy płytki, które są, nie ukrywam, trudne w położeniu, bo maja po sobie wzór jakby rozlanej wody (wykonawca nazwał to przepalonym mlekiem na podłodze). Zwał jak zwał ale po wykonaniu jakiejś pracy - a nie trzeba do tego kończyć studiów - układa się wszystko we wzór, gdze jedna płytka jest kontynuacją drugiej. Wczoraj wykonawcy nie było na budowie tylko jego kafelkarz, dla którego słowo inwestora nic nie znaczy bo cyt: "on ma jednego przełożonego" i on wie jak się kładzie kafle i jak mi się nie podoba to możemy iść do sądu bo on wie, że dobrze układa - ułożyli kafle bez ładu i składu. No to dzisiaj porozmawiałam sobie z jego przełożonym w efekcie czego płytki skuwają. Na szczęście są do odzyskania, bo klej jeszcze nie wysechł.
Pewnie ta historia będzie miała swoją kontynuację...